Bufetowa Ty
abstrakcyjnie wyciosanych
obcych twarzy,
gwar zabija smak.
Zatykasz uszy
nie chcesz słuchać
o łowieniu serc niewieścich,
wstrętne to i chłam.
Podchodzę jakbym pragnął
nastrój twój nieznany
szybko wyczuć,
chowam w kieszeń wstyd.
Lecz spojrzenie masz nijakie
niczym martwy duch.
Prostym gestem uświadamiasz mi,
że kryjesz ból.
Różne serca się nie słyszą,
dusze nie chcą związać ciał.
Takim sercom ta niezgodność,
podpowiada by czcić fałsz.