Przypadkowa znajomość
Nie wiem, która już z tych wilgotnych chwil,
przeszywa dreszczem plecy dziewczynie.
Widzę, że obok nie znalazł się nikt,
kto by ją objął, zanim przeminie.
Zaszyty w małej "swej" kawiarence
w sercu jednego z tych największych miast,
podziwiałem jej kibić w sukience.
Czyżby bał się tknąć ją posępny czas?
Lecz nagle Księżyc wydał nam wyrok
i przyjdzie zginąć w przedwieczornej mgle.
Taki czarowny pierwszy wspólny zmrok...
Pod żyrandole nie chce wracać się.
Witold Tylkowski