Zachody
Jak ptak zmęczony po podróży
Cały horyzont mam jak na dłoni
Słońce nisko - schyłek dnia wróży
Do pleców przywarła koszula
Pot ją skleił z ciałem
Trzeba jak pszczoła do ula
Wracać z tym co uzbierałem
Droga zarosła przez chaszcze
Wszyscy opuścili te ziemie
Ja ostatni jej plony taszczę
Zostając tu gdzie me korzenie
W oddali pasą się sarny
Na pola wracają łąki i lasy
Bo z nich zysk już marny
Takie mamy teraz czasy
Dookoła widać ślady dzika
Przyroda wraca po swoje
Gdzie ludzki ślad zanika
Wróciły olchy i sosny
Wśród nich słowik ćwierka
Rozbrzmiewa hymn radosny
Zające bawią się w berka
Lasom te ziemie zabrano
Bogate, czyste i ciche
I lasom tym je oddano
Zniszczone, brudne, liche