REM
Przez okno świadomość wyłazi
Topnieją kontury, coś wyje
Układa się drżenie w choralik
Jak śliczne, to wszystko się zdaje!
Gdy sączy się sepia na pejzaż
I wschodzą księżyce nad skrajem
I bryzą obrywam po żebrach…
U źródła próbuję zaczerpnąć
Nektaru – posoki żywicznej
(Gdzie spadnie, tam trawy uwiędną)
Nabieram jej w usta, by krzyczeć
Nabieram… świat staje w płomieniach
Krew, ciało obraca się w Popiół
Rozumny, rozprasza się ziemia…
Wtem rozum dochodzi do głosu