Platoniczna pokora
Nie czarnym lecz białym w istocie
Osnutym w chaosie i zamęcie
W nieprzyzwoitości kłopocie
Ono serce obleka niby polewa
Praliny z nadzieniem truskawkowym
I mnie wtedy błogość zamiast krwi zalewa
Jakby ból w ogrodzie liliowym
To piękno każe pragnąć
Jednej chwili więcej w jej objęciach
Jak zwierze lubo legnąć
W emocjach pierwotnych i westchnięciach
Piękno jest diabłem ja-demonem
Życie-nowelą śmierć-wymysłem
Moje-niczym pech-zabobonem
męczeństwo-marzeniem sen-zamysłem
Chcę poznać to piękno wszystkimi zmysłami
Nie tylko słowem albo wzrokiem
Bo one są echem pomiędzy górami
W wieczne drodze jednym krokiem
Ja nie jestem do pokłonów skora
To po prostu platoniczna pokora