kolorytki
popatrz upadła nasza gwiazda
i świeci światłem równoległym
w stronę opuszczonego gniazda
gdzie kiepskie myśli się zalęgły
dając im czas na powrót w błękit
rozrzuca iskier naszych małość
wierząc że kiedy je spopieli
odzyska moc i światła stałość
ta nasza gwiazda . dar istnienia
tego co słowem nie wyrażę
dla niej odwracam wzrok od nieba
a w piekle kolorytki smażę
.
choćbym cię jutro miała pożegnać
to dzisiaj jeszcze mocno się trzymam
za nami przecież wiosna niejedna
choć może to już ostatnia zima
nie mi to wiedzieć . losu przyczyna
stanęła kiedyś na naszych drogach
i połączyła smutnych serc dwutakt
gdzieś między czartem a okiem Boga
tam gdzie się jawa z iluzją mieni
niczym dekalog poczęty z piekła
jeszcze się z tobą mocno czerwienię
choćbym cię jutro miała pożegnać
- pomiędzy -
wyczuwam w sobie dzikość natury
pełną agresji i pustej władzy
która się czai w kątach ponurych
czyha na chwili bezbronną nagość
i gryzie dłonie kopiąc w serducho
chce pędzić w strony gdzie wiatr się mątwi
między strukturą dla której kruchość
jest sublimacją bezkresnych dążeń
w strony gdzie miłość oddaje światu
to co się w ziemi rodzi z potrzeby
cywilizacji dla której światło
łagodzi wszystkie strefy pomiędzy
.