Nie podam, Tobie ręki nowa ero
tam, gdzie nie powinnaś.
'Ludzie z drugiej strony'
szepczą o twej zgubie;
winnaś badać zdrowie,
gniazda — utul płody
za krzyk wszystkich matul,
zastrzyk daj w kamyki,
wtedy woda brudna
będzie czysta, pitna
dla istnień dzikich i
człowieka. Nie ma już
ratunku, bo kij w kij
niemający końca
gałęzie czaruje;
do końca płowieją
i z martwą naturą
Mistrz inteligencji
dusz nie czuje, artyzm
czarną dziurą wsysa:
wyobraźnię, idee,
styl, w papier przelewy!
Portfolio są naszym.
Nadal wierzę, że Bóg
— nie zero czy jeden
— kreatywnością jest.
Folią treści nie w słup
wiersze ponad ich maszt
żywioły ratują
takie jak deszcz i wiatr,
stawiając kręgosłup —
z dymem mgły płyną w przód,
nieznane rejony
pytając o słońce
skryte za chmurami
o wstęp naświetleniem
światła w łabędzi staw