Codzienność
Przebudzenie…
W śnie coś mi się zdawało…
Siusiu! - nie zapisałem -
z moczem poleciało…
Golenie,
myju-myju,
zerkam do zwierciadła… (?) -
twarzyczka nie taka -
powieka opadła
i zmarszczek przybywa.
Starzeję się chyba?
Zanim żona wstanie,
trochę coś tam piszę,
ale kończę bom głodny:
w kiszkach marsza słyszę.
Śniadanko.
Potem sprawdzam informację.
(tym co mają to w nosie
trzeba przyznać rację).
Przez pół godzinki
podgląd na Facebook’a.
Trochę „polajkuję” –
to niewielka sztuka.
Potem ruszam w teren:
- jakaś praca,
- zakupy,
- parę z ludźmi „gadek”,
- różne drobne sprawy,
- dyrdymały…
i czas na obiadek.
To nie program cały,
jeszcze:
- lektur trochę,
- znów rozśmieszę Zochę,
- z dziećmi pofigluję
i pospaceruję,
- kolacja przy winie…
Ot, i tak czas mi płynie!
Dla mnie go ubywa,
lecz prą pokolenia.
Niby coś nowego,
choć nic się nie zmienia.
Wiersz naskrobię chyba?
Dzień za dzionkiem leci.
NIECH ŻYJĄ POECI!
Bogumił Pijanowski