Wierszyk familijny
nie taki groźny — wiesz,
że wieczorem
złapiesz go w pościel.
Przybłęda katar, niby że spada
z nosa donikąd. Też odpowiada.
Ból głowy standard. Jednak niedziela
ten fakt statyczny
wciąż może zmieniać.
Gdy tylko dziadek
przy tobie drogą,
a skrzydłem siostra otacza błogo,
wiesz — z nimi zawsze
świeżo w rozmowie
jesteś partnerem
z czapką na głowie.
Nic, że zwyczajny kawałek ścieżki.
Z domu na działkę,
z działki gdzie mieszka
mrówka i pszczoła,
gołąb i krecik,
łodyżka, listek, patyczek,
mieczyk,
Różna gra świateł oku
przyjazna,
spod chmur na ogół
z zielenią jasna,
może dlatego,
że zajrzał dziadek —
jak się dziś czujesz — energii spadek?
Nie bardzo śpiesznie,
z ochotą w górę,
chłopiec — bo lubi, znów
podskakuje.
