* (5 rano, wstaję...)
5 rano, wstaję i idę
w świat
walczyć
moje ciało idzie
walczyć o przeżycie
uzbrojone w skórę
w buty
złote klapki i kolczyki z połyskującego metalu
które mają przekrzykiwać
i odstraszać
głosem szamoczącym się w planetach tysięcy koralików
moje ciało idzie
ulicami
pokryte szminką i pudrem
moja dusza została
wciśnięta w przepastny fotel
jak drżąca staruszka
okruch chleba
moje ciało idzie
uzbrojone w torebkę
w której jest plastikowy grzebień
i pilnik
moje ciało musi dziś pamiętać
o jabłkach i mleku
bo tam ktoś czeka
na jabłka i mleko i na to ciało
moje ciało musi wrócić
kiedy zmyje już krew
i wszystkie inne kosmetyki
ukucnie pod fotelem
przy garści strachu
nieuchronnej jak siwy włos
obnażającej jak wszystkie powroty
posiedzi w pokoju
otulonym zasłonami
nagie
ranne
ustrzelone