PODZIEMIE…
Pod ciepłym
bezpieczeństwem
naszych mieszkań
jest garaż. A w nim
ludzie odblokowują wielkie stalowe bestie. Instynkty.
Wystarczy nacisnąć
odpowiedni przycisk
będąc sam na sam z nią. Zwierzęcością.
I budzi się
z letargu wiernego czekania właśnie na Ciebie.
Zimny potwór, a piszczy jak młoda myszka.
Nawet potwory opuszczone maleją, miękną.
Tutaj
wszystko jest możliwe. Nikt nie widzi łez
i zębów. Możesz mieć te drugie. Tutaj nikt
z tobą nie walczy o pilota. Możesz uciszyć,
zabić. Tylu już pozabijało się…
Zatem wchodzisz
do podziemia.
Kryształowe zimne oczy czekają w ciemnościach. Jedne z nich
są twoje. Możesz zdecydować czy je otworzyć.
Czujesz benzynowy zapach
rozlanej krwi
i zniecierpliwionej.
Jesteś tam gdzie nie dociera naturalne światło.
Tylko światło z wnętrza
bestii
które ty wywołujesz.
Paznokcie reflektorów rwące powietrze.
To są twoje paznokcie.
I twój strumień
uwolnionego krzyku,
tak donośny jakby miał roznieść
całe podziemie,
rozsypać łupiny mieszkań
na jego betonowych filarach,
agresywny jak tętent rozbieganych koni
i rozpaczliwy jak
szarża z karabinu maszynowego