(Nie)Pewna historia
nie moja, lecz jego wina.
Po czole kropla potu spływa,
spada na ziemie, już niczyja.
Mocno biją o dzwon -
obudzić wszystkich za życia umarłych,
stęchlizny woń -
z godności dawno obdartych.
Czarna dusza jak smoła
dźwiga wszystkie obelgi,
nazajutrz łzy osuszy,
rozetrze ciemny pył w dłoniach
i na wiatr opuści.
Tłusta plama atramentu,
historia ta znika bez wieści.
Zapomniana jak milion poprzednich,
pomiędzy palcami roztarta,
puszczona z silnym wiatrem
nie odczyta się już ani wersu.
Czy była tak zła, że odejść musiała?
Niewarta łez, tej kropli potu -
zbyt lekka była, a więc musiała.