* (nie wiem jak ciebie nazwać...)
nie wiem jak ciebie nazwać
rozczapierzam palce
pod księżycami paznokci
różowy płatek
księżyce piłuję
żeby nie wkłuły się głębiej
przed nadejściem nocy muszę to robić regularnie
inaczej naruszą strukturę opuszka
nieba – piekła
we mnie
i
mrocznego świata
do którego zostały stworzone
gdy pominę jedną egzekucję
stwardnieją
może być za późno
nie wiem jak ciebie nazwać
nie wiem, mój bólu wewnętrzny
bukszpanie wiecznie zielony
ptaku, który nocą wychyla się z zagłębień ciała
i krzyczy
a ja mu odpowiadam – wmawiam
mamy tylko jeden księżyc