Sailor
wiary, nadziei i miłości,
płynący po złoto losu,
zastąpiła fatalna łajba
martwego uśmiechu,
zmierzająca donikąd.
Lśniący godnością
mundur zamienił się
w wytarte echem
goryczy łachmany.
Jeszcze tylko obolałe,
poszarpane szkwałem
ego obija się o burtę
w ostrych skurczach,
jakby chciało ostatnim
tchnieniem złapać
strumień światła
zwiastującej życie
l a t a r n i.
"Co się ze mną stało?
W którym momencie
stałem się rangą niższy
od samego siebie?"