okna
Stoją w nich.
Mają szklane twarze, w których odbija się
cały świat.
Przykleja się do nich brud.
Ten brud
wycieka im z oczu.
Z ust. Z głębi gardeł,
mieszkań,
korytarzy, które prowadzą do tych mieszkań.
Z wind, które prowadzą do tych korytarzy,
z klatki schodowej i piwnic,
do których znoszą spakowane w kartonowe pudła
nieopisane tajemnice.
Stoją w nich.
Otwarci na wprost.
Nie chcą odwracać się.
Kaftan porzucony na oparciu krzesła
gryzie w kark.
Jajko w pulsującym wrzątku
pękło.
Nie chcą odwracać się.
Wybrali.
My o nich wiemy.
My ich widzimy. Z ulicy.
Nie zawiadomimy policji.
Nie podłożymy dmuchanego materaca.
I nie wniesiemy ich z powrotem na górę –
– Oni tego by nie chcieli.
Napiszemy wiersz,
który zatrzyma ich w locie.