anioł
przez kraty w oknach
niesie zapach dymu
wypuszczanego z płuc skłóconej pary
stojącej pod klatką w impasie
on się czuje niedoceniony
a ona samotna
Wpada mrok do pokoju
przez szpary w zasłonach
odbiera człowiekowi przywilej snu
herbata staje się nagle
trofeum niezdecydowania
bo stoi na parapecie - niby upragniona
i świadomie bez cukru
pod wpływem impulsu parzona
a jednak jakby na przekór
- już wystudzona i bez litości
uderza swym chłodem
jakby celem jej było - na przekór
zostać wylaną do zlewu
Droga do sklepu podróżą życia
może przesada
ale przynajmniej ważna to chwila
W sklepie kolejka:
nieliczne głosy rozsądku
(mleko, chleb, pomidor i masło)
lecz głównie fajki, osiem piw i wóda
(dziś orzechowa - po długiej debacie
- taka tam życiowej wolności ułuda)
Wyszedł ostatni ten
co jeszcze kupował chleb i masło
A ja kątem oka dostrzegłem
jak w oczach reszty kolejkowiczów
nieśmiałe ogniki godności
w samotności bezpowrotnie gasną
Wracam. Wracając widzę
jak robotnikom rannej zmiany
noc brutalnie w serca się wdziera
Jutro twórczość Stachury
właśnie im dedykowana będzie
gdy budzik ponownie odśpiewa
codzienny hymn zniewolenia
Wracam do domu.
Zanurzam się w ciemność
i ciszę.
Siadam przy biurku
otwieram notes
i piszę.
“Aniele nocy - stróżu mój
zgasiłeś lampy dnia,
zapaliłeś popłoch w sercu
teraz będziesz przy mnie stać
i chuj”
Mam czekoladę
świadomie możliwie najsłodszą
dwie cole, energetyka
i brak wyrzutów sumienia
Para spod klatki przestała się kłócić
zostawili po sobie pety na schodach
i poszli do łóżka. Spór utopiony został
w dawce dopaminy. Pety dogasają.
I jeszcze cała noc przede mną.
Przygarbiony nocny anioł
nieśmiało stoi w kącie mojego pokoju
Za oknem szczekają psy. A on
w moją stronę pogardliwe strzela miny
jakby niezadowolony z obrotu spraw.
A przecież to właśnie on
najbardziej dzisiaj namieszał.
Lecz ja wybaczam mu
wszystkie jego winy.