Znowu zapłakana przy mnie
Wiatr losu znowu nie wiał w dobrą stronę.
Jak puzzle jesteś, co je małe dziecko
w zamieci zabaw zapalczywych rozsypało.
Ja, cieśla duszy nieugięty ,
staję znowu przed obrazem ruin
co umysłem twoim kiedyś były.
I lęk ogarnia mnie irracjonalny,
że nie podołam, bo się zbliża nowa fala.
Nakładam na twą kwilącą jeszcze duszę
czułych słów, słodki i kojący balsam.
A w twoje życie delikatnie wlewam
spokój, co jest subtelny niczym
zapach płatków róży.
Przytulam niczym małą dziewczynkę.
I kołysankę nerwom twym
poszarganym śpiewam cichym szeptem.
Jednak się budzi we mnie
cicha pewność siebie.
Bo przecież podołałem już tysiące razy,
więc raz kolejny też niechybnie
musi być sukcesem.
A ty tymczasem szlochać już przestajesz,
i czułość odwzajemniać już zaczynasz.
Widzę, lekarstwo znów zaczyna działać.
Znów śmiejesz się, do życia nabierasz ochoty.
Nie obaliłem twych kłopotów, a jedynie
wskazałem w tobie siłę na ich rozwiązanie.
Lecz dręczy mnie wciąż to pytanie.
Ile jeszcze tej siły chowasz w sobie?
Czy zdołam dać ci swoją,
gdy twojej już zabraknie?