Ostatnia bitwa...
Skoro świt Jego oddział
miał wyruszyć na decydującą bitwę.
Szli razem w milczeniu.
Nagle oślepił Go niesamowity
blask bijący z ziemi prosto w oczy.
Nikt oprócz Niego tego nie zauważył.
Oddział szedł dalej a On zatrzymał się,
żeby sprawdzić co tak mocno świeci
Mu prosto w oczy.
Schylił się i zobaczył, że na ziemi
leży medalik z wizerunkiem Matki Boskiej.
Z wielką czcią podniósł medalik,
ucałował i włożył do kieszonki
w marynarce od munduru.
Idąc dalej poczuł ogromny spokój.
Bitwa była zacięta, straszna.
Zginęło bardzo dużo ludzi.
Ocalało dosłownie kilka osób.
Dowódca był załamany i nie mógł
pogodzić się z tak dużą stratą.
Wśród ocalałych był także On.
Wrócili do bazy.
Wkrótce przybył do nich łącznik
z rozkazami, które miał wręczyć dowódcy.
Wiedział, że dowódcą miał być
przystojny, kruczoczarny mężczyzna.
Wszedł do pomieszczenia do którego
miał dotrzeć i uważnie rozglądał się
po twarzach będących tam osób
ale nie dostrzegł człowieka
z opisu od przełożonych.
W końcu, zapytał o niego.
Rozgniewany dowódca rzucił:
przecież tu jestem.
A on odpowiedział:
dowódca miał mieć czarne włosy
a u pana ich nie widzę.
Dowódca zaskoczony spojrzał
w lusterko wiszące niedaleko
na ścianie i siebie nie poznał.
Zobaczył piękną, bujną ale białą czuprynę.
W ciągu jednej nocy
kompletnie osiwiał i był biały jak gołąbek.
A On wiedział, że życie
zawdzięczał Matce Boskiej.
Znaleziony Medalik całe życie nosił
w portfelu i wiedział, że Go strzeże.
Dożył pięknego wieku.
Kiedy odchodził z tego świata
miał 96 lat,
Doczekał się licznej gromadki
dzieci, wnuków i prawnuków.
To historia prawdziwa, opowiedziana przez uczestnika drugiej wojny światowej...
autor
GabiC