Szpitalne life-story
Nie chodzę do pracy.
Myślałby kto, że uciecha.
By się tu znaleźć,
drodzy rodacy
trzeba mieć szczęście do pecha.
Leżę przykuta
do tego łóżka,
nie jest mi wcale do śmiechu.
Biały personel
na ciężkich nóżkach
przemyka w spokojnym pośpiechu.
Tu każda zmiana
wie co ma robić
oby mi się upiekło,
bo nie wiem co dalej,
stres już mnie głodzi
takie tu niebiańskie piekło.
Można pomyśleć,
że tu w szpitalu
lekarz ma wszystko w nosie.
Przyjdzie raz dziennie
lecz zna mnie na wylot
w swym uporządkowanym chaosie.
A gdy mi już wytną,
złamią i złożą,
jak Anioł leżę w pieleszach.
Cierpię w milczeniu
ból odpychając
a ze mnie drwi głośna cisza.
Kto nie był nigdy
na moim miejscu
z pewnością ten się nie dowie,
że aby chorować
w polskim szpitalu
trzeba mieć końskie zdrowie!