SKARGA PASTERZA
Widziałem Cię dziś rano - tak! to byłaś ty
W swojej białej sukni sięgającej ziemi,
Stałaś, a wokół niósł się twój donośny śmich
Co zdawał się mi raczej anioła pieniem.
II.
Twoje złote włosy spadały kaskadą
W dół pleców, i tańczyły dziko na wietrze,
Oczy niebieskie do świata się śmiały,
I tylko ja czułem się niczym powietrze!
III.
Prawdą jest, że jestem może niskiego rodu,
I dziad mój, Michele, utracił estymę,
Musimy uprawiać ziemię, żyć z jej marnych płodów,
Najmować się do pracy za marne centymy!
IV.
Dziś ja służę, tyrając u twojego rodu,
Mogę-ć tylko rzucać spojrzenia niepłoche,
Spójrz sama i oceń, czym niewart zachodu,
Dostrzeż mnie wreszcie, spojrzyj na mnie choć trochę!
V.
Czy czułaś na sobie palące wejrzenie
Moich płonących oczu spragnionych
Widoku twych piersi, twych ust spełnienia,
Ach, proszę, poczuj, jako mój konar płonie!
VI.
Ja - Piero di Rossano - chcę być twym kochankiem
Zburzyć, dzielące nas, normy społeczne,
Zapewnić sobie szczęście jakże trwałe
I znaleźć u Twego boku w beztrosce wiecznej!
VII.
Wejrzyj na mnie, proszę - czyż tego nie widzisz?
Ubiję dla ciebie groźnego niedźwiedzia!
Obetnę mu łeb i rzucę ci pod nogi,
Przekonasz się sama o mej mniłości sile!
W-wa, 18.06.2022