Gestalt
rozkładamy smutek na kwanty
potrzeba szerszych jednostek czasu
by dowiedzieć się
nieoczekiwanie bezboleśnie
że nigdy nie było
żadnego smutku
przecinając powłokę wstydu
wydobywamy poczucie winy
- ciało zupełnie obce
a jednak o uderzająco znajomym DNA
resekcja nie jest konieczna
to co martwe i zbędne
okazuje się wyjątkowo światłoczułe
i rozpuszcza się we własnym
fałszywie smutnym tłuszczu
dziękujemy dzikiemu mięsu traumy
za obecność
i wypraszamy
spotykając się
z czystym zrozumieniem
wracamy do świata żywych
obalamy dyktatora
i jak każdy bohater musimy odespać
by krew mogła się
zaczerwienić
i rozgrzewać policzki
gotowe egzystować w entropii cudów
pojawiamy sie wreszcie na świecie
rozumiejąc
że strach przed umieraniem
nie zawsze ma cokolwiek wspólnego ze śmiercią
a odzyskane Ja
samo sobie wydaje jedyny słuszny rozkaz:
"Idź i żyj! Na miłość boską!"