Przywidzenia
patrzył w sufit tak długo
aż za niebieską warstwą
której tu i ówdzie
brakowało koloru
zaczął dostrzegać wnętrze
pchany nadzieją
wkrótce się w nim znalazł
zdążył jeszcze pomyśleć
że wreszcie jest
nim na zawsze
zmiażdżył go mechanizm
pamiętam
kiedy spadałem
przez przestrzeń
trójkąt
wielkości drzwi
z wysuniętym progiem
na którym w kucki
siedział starzec
upadłem pomiędzy nim
a wejściem
zdobiony światłem korytarz
pachniał smarem i
kwiatami
(ten szyfr razem z twoim strachem
tworzy właśnie ten mechanizm
trójkąt był płaski kiedy spadałeś
a potem ten korytarz w głąb niego
to prawda czy sen i co było dalej)
po wpisaniu człowieka w koło
da Vinci nadal pracował
póki dajmonion nie powiedział mu
dość! na Boga!
chodź ze mną albo zostań z ciałem
prawda nie potrzebuje liczby mnogiej
rozumiesz? wystarczy
dobrze
niech tylko jeszcze raz
popatrzę