Szeleszczący liść leszczyny
Szczurek Szczepcio z Trzebiatowa,
Szedł pospiesznie leśną dróżką,
Wtem nastroszył sierść na grzbiecie,
Bo mu coś wskoczyło w uszko.
Myślał, że to trzmiel lub chrabąszcz,
Żuczek jakiś, chrząszcz, czy ważka,
Przerażony zdążył wrzasnąć.
Cóż to? któż to? Och ma czaszka!
Tknięty niczym jadem żmiji,
Czuł że coś szelesci w uszku,
Zrzucił szybko szalik z szyi,
Przestał marzyć już o łóżku.
Maszerując szybszym kroczkiem,
Przeskakując przez jeżyny,
Zauważył, że w tym uszku,
To szelesci liść leszczyny.
Szeleszczący liść leszczyny
Wciąż przeszkadzał, zgrzytał, szumiał.
Szukał Szczepcio wszak przyczyny,
Lecz odnaleźć jej nie umiał.
— Uff... to liść? — rzekł z ulgą cicho,
Choć mu drżało wciąż serduszko.
Szeleszczący liść leszczyny,
— Ale skąd on w moim uszku?
Nagle zza krzaczastej trzciny,
Tam gdzie brzęczą małe pszczółki,
Wyszedł Trzmielin spod trzmieliny,
Znany dźwiękacz leśnej szkółki.
— To ja w uszko ci dmuchnąłem!
Ćwiczę właśnie nutę "Szur"!
Szczepcio aż się zżymał na to.
— Ależ z ciebie szczwany szczur.
GrzesioR
19-08-2025