z gwinta, słomką faustowską
najpierw niebieski pies i wejście
do lasu koło murka. jim śpiewał -
bird of prey, flying high, gently pass
on by, drzewo puste, dom najmanki,
lisie doły i zalasy. tam gdzie dąb,
na skraju szczeka traktor w pola.
rosną stogi. siadając na leżaku
nasypu czuliśmy, że nas zmierzch
otorbi bursztynem jak robaka
czasu. sens bytu stał się kamieniem.
galionem z końskiego łba we mgle.
wygrażał nam poniedziałek.
spijałem amber. olałem