Rechoty
Wyskakują z ust niby oryginalność.
Grubiańskim śmiechem wypełniając ciszę.
Plugawią wszystko, lansując bezkarność,
a ja udaję, że tego nie słyszę.
Atak za atakiem. Najlepiej, gdy chórem.
Sztampowo stosują jednakową kliszę,
Niewinnych dziarsko stawiając pod murem,
a ja udaję, że tego nie słyszę.
Kiedyś żołdacy i wiejskie przygłupy,
dzisiaj przy komputerach odnajdują niszę.
Męczą mnie te ich złośliwe wygłupy,
ale udaję, że tego nie słyszę.
Mając swe tabu, nie ruszą miernoty.
Taki o dewiancie źle nie napisze.
Podlec? - za mało! To idol głupoty!
a ja udaję, że tego nie słyszę.
Dowcip za dowcipem. „Ha, ha! Garbaty!
Ale łysy!” - kpią śmiechu nuworysze,
bo arsenał drwin mają nie bogaty,
a ja udaję, że tego nie słyszę.
Miernoty szyderstw, chichocząca masa,
mistycy chamstwa, kalumnii derwisze.
Stosują chwyty wciąż poniżej pasa,
a ja - z niesmakiem - nie chcę, ale słyszę.
Bogumił Pijanowski