Bruk
Migocze lampa — zadymiona, przemęczona.
Oświetla to, co dotychczas zasnute
szeroką, aksamitną kurtyną.
Nie warto dłużej zacierać śladów,
by uniknąć wybrania niewłaściwej z dróg.
By ponownie ruszyć tą nieznaną —
nieprzetartą, zarośniętą trudem.
Spomiędzy bruku wydostaje się coś,
czego nie sposób objąć umysłem.
Spoza świadomego spektrum
razi spektakularny rozbłysk.
Może to ta długo wyczekiwana wieczność —
w mchu, w zieleni,
skroplona.
