*Tuląc resztki marzeń
obok koralika który wypadł z twojej dłoni.
Nad horyzontem kłębią się chmury.
Cicha nowenna tatrzańskich szczytów... polana zapachniała szafranem .
Przytul mnie słowem,
namaluj mi zapach siana...wietrzne etiudy wiatru,
płonące wieczorem bierwiona i koślawe cienie...Śpiewem,
kolorem, świateł odcieniem.
Powoli milkły śpiewy ptaków i ludzkie rozmowy.
W ciasnym kokonie ostatnia faza lata,
różnymi kolorami plonie.
Ile razy trzeba upaść by otworzyć oczy
w ślepej uliczce.
Pokryte grynszpanem wspomnienia
zapłakany zmierzch.
Gdzie lecą stare łabędzie?
Kiedy masz wrażenie że więcej już było, niż jest
co wtedy? No właśnie - co wtedy?
Czas rzucił garstka obrazów mglistych... skazanych
na wieczną wędrówkę.
Po śladach które sama zostawiłam,
idę ubrana w deszcz.