*Mgła
Gdzieś na zapomnianej ścieżce, spaceruje
w chłodzie poranka.
Drzewa zawieszone w próżni,
otulone zwiewnym woalem... nierealnie.
Leniwie wstaje świt.
Brzemienne jabłonie i grusze
w jesień ubrane.
Szarość dnia głodna lepszego jutra,
pod ciężarem lęków zjesienniała.
Zimno... (k)rok po (k)roku
skrada się nocą, pod drzwiami.
Gniewa się morze,
Fale ubrane w sztormową burkę.
Wystraszone słońce
schowało się za chmurę,
jakby przygasło, zbladło.
Klif tonie w odmętach
pojawia się,
by za moment zniknąć.
Plaża zasłana muszelkowymi łzami,
drobinki szkiełek drżą
diamentowo - pomiędzy.
Nawet mewy przycichły, walczą
z wiatrem.
Ludzi też dziwnie mało...
Podmuch sypnął piaskiem w oczy
... trzeba wracać.