Cukier i sól
nie rozpuści mnie pierwsza lepsza mżawka,
nie przytłoczą mnie łzy i nieszczęścia,
dopóki biegnę przed siebie.
Lecz gdy spróbuję się zatrzymać,
ciężki cień przyczai się tuż pod żebrami
i znów będzie trudno oddychać.
Nie jesteś przecież z porcelany,
nie rozbije cię, nie strąci nieostrożność,
nie rozkruszy cię dłoń zaciśnięta w pięść,
dopóki masz cel wciąż przed sobą.
Lecz jeśli stracisz go z oczu na chwilę,
niepewność wpełznie po kryjomu
i niełatwo będzie podjąć decyzję.
Nie jesteśmy jednak ze stali
nie wytrzymamy uderzeń fal,
nie udźwigniemy tony gniewu,
dopóki żyjemy na pokaz.
Lecz gdy zachwyci nas Wszechświat,
wewnętrzne skrzydła rozpostrzemy
i odrodzimy się w tym zachwycie.