Soneta (promocja feminatyw)
od światły latarnianej i księżycy
co niebę wskroś przeszywa blaską licy
zwracając okę gdzie lśni ciepła gwiazda
Pod nią neona błyszczy diabły warta
bo łże i kusi blichtrą ladacznicy
gdy dekolty przychyla i podspódnicy
rąbką dźga wyobraźnię nienażarta
W ciemności w świetle nocy i w pokusie
zdążam bez cieni lęki wprost do celi
oddawszy łzę i sercę tej cieniusiej
nadziei która łączy a nie dzieli
Kobietą jestem córką żoną matką
więc góry dźwignę by nie ulec klatkom