Nanga Parbat
szukasz siebie
daleko od zgiełku
w labiryncie szczelin
pękniętego serca lodowca
bariery skalne
odcinają drogi
do piersi rozgrzanych
snem o kochanku
przechodzisz
po śnieżnych mostach
na drugą stronę ciszy
coraz dalej ode mnie
coraz bliżej snów
o pieszczocie
nagiej na szczycie
starasz się
nie rozzłościć niedostępnej
ale nie wiesz których kamieni
nie wolno dotykać
przekładasz w dłoniach
sto osiem koralików
z ludzkich kości
kruchych jak życie
tych do których
już nie zadzwonisz
rzucając przed siebie mantry
okrążasz stupy
chcąc dostąpić nirwany
jestem przy tobie
targana wątpliwościami
i wiatrem
oczyszczam
przestrzeń ze złej karmy
zostanę na zawsze
jak modlitewna flaga
