To już absolutnie przestaje być zabawne
Nie śmieszą cię twoje krótkie nogi,
przydługi korpus i wielka, wielka głowa.
Nie wydaje ci się zabawnym to,
że jest ona naprzemiennie:
raz pusta, a raz pełna.
Z przewagą wyobrażeń
(nienazwanych wysp, ziarenek wszechświata,
rybio-gadzich stworzeń z głębin oceanów) –
które zawsze kończą się wtedy, gdy
wkrada się urząd podatkowy,
z kiedyś komicznymi
przepisami, kodeksami, sprawami.
I pomyśleć, że teraz nie śmieszy cię nawet
myśl o miłości, przyjaźni, wspólnym życiu;
na malutkiej, znikomej kropce, którą ktoś
dowcipny naznaczył prawem grawitacji.
Dlaczego nie śmieszą cię już prawa człowieka?
Dlaczego nie pokpiwasz z przeludnienia?
Dlaczego nie kwitujesz uśmiechem
anty-ekonomii i anty-ekologii?
Wiedząc, że nie powinieneś
bawisz się już tylko w śmierć.
Jak wyrzucony na margines
odpad atomowy, napromieniowany pies.
Jak piekielny, półżywy jeż,
raz się śmiejesz, a raz ...
no właśnie, to już absolutnie
przestaje być zabawne.