PRZYSZŁOŚĆ (OK. R. 2050)
Bez większych wstrząsów
Odcinając kupony od swej sławy
Uprawiam narcyzy i krokosmie*
Czasem drzemię w fotelu bujanym
Nie martwię się zgoła niczym
Czasami tylko wspominam
Tak zwane dawne, dobre czasy
Ale wiem, że to kłamstwo
Dla mnie było to trudne życie
Dobrze że już minęło
Otulam pledem zmarznięte nogi
Mimo nad-upału na dworze
Jest mi zimno – stygnę powoli
Śmieję się bezradośnie
Próbuję bezskutecznie złapać
Gorące słońca promienie
Sardoniczny uśmiech wykrzywia mi wargi
Szklanka gorzkiej, słabej herbaty przede mną
Jedyny znak że jeszcze jest normalnie --
Warszawa, 15 III 2025