Strażnicy czasu
Zbyt wiele widziały, by wierzyć w pośpiech.
Cienie starsze niż ludzki lęk,
milczenie pełniejsze niż krzyk.
Czas zatrzymał się w szczelinach,
pomiędzy pęknięciem a pyłem.
Są bramą do tego, co było
i do tego, co wróci, choć nie tak samo.
Drzewa stoją jak kolumny świątyń,
niewzruszone, ale żywe.
Z liśćmi — zegarami słonecznymi,
z korzeniami jak dawne mapy.
Puls rytmu pradziejów —
nieprzerwany, bez słów.
Czują każdy upadek, każdy świt,
lecz nie osądzają nikogo.
Kamienie strzegą dna epok,
drzewa — oddechu.
Jedni patrzą w ziemię, drudzy w niebo,
razem pilnują granic czasu.
Idziesz ścieżką, myśląc, że jesteś pierwszy,
a oni już znają twój cień.
Nic nie mówią.
Tylko trwają — dla tych, którzy znikną.