Złe myśli
Gdy idę utartą drogą.
Nie chce ścieżką iść jak wszyscy
Chce mieć z zemsty tej korzyści
Która mi się w tedy ziści
Kiedy wśród lecących liści
Albo jeszcze później w śniegu
Spotkam TYCH dobrych kolegów
Długo się nie zastanawiać
W krtań ich delikatną zadać
Ostateczny cios kończący
W żebra seria z kolan kończy
Może nosem o podłogę
Trzymając ich za głowę
Jestem ciągle w gotowości
By połamać troche kończyn
Da to wielką satysfakcje
Potwierdzi: tak on ma racje
Raczej nikt, bo nikt z nich nie wie
Że od roku żyje w gniewie
Mało kto wie co ja czuje
Przebaczenie nie ratuje
Czas mi nie wyleczy rany
Gdy z premedytacją cios zadany
Który się codzień odnawia
Konsekwencją kiedyś hazard
Życie na stół obstawione
Dziś mi tylko psuje głowę
I nie będę już jak dawniej
Jestem w umysłowym bagnie
Zanim słowo z ust mych padnie
Przedrzeć musi sie przez breje
Zawiść myśli jak złodzieje
Intencji, dobrych zamiarów
Krasomówstwo me jak z czarów
Potok słów gdy się w nie wsłuchasz
Samo zło będzie w Twych uszach
Po co być twardym i mądrym?
Kiedy znów wkurwienie wróci
Lepiej być słabym i głupim.