Sonet
ile z tego ogarnąć umysł jeszcze zdoła
miliony pojęć i haseł co dzień i dokoła
a tu już pióro czeka i bibuły skrawek szeleści
Gdy powstaje strofa, co natchnienie dopieści
bo jeszcze taka niewinna i jak niemowlę goła
składasz dzięki kiedy z pomarszczonego czoła
zroszonego potem rodziła się wolna z boleści
Bowiem pisać to jak udręka i ekstaza zarazem
choć to nie rzeźba w marmurze i nie w złocie
wyraz co był myślą nie może być bohomazem
Tak rodzą się wierszy niezliczone wciąż krocie
nie pytaj czemu piórem nie dłutem, obrazem
ja nie piszę lecz serce w nieustannej tęsknocie