Miłość o poranku
I buczenia trzmiela nad kwiatkiem
Kiedy otwieram oczy
Ty patrzysz ukradkiem
Moje oczy zamglone
Wyrwane z sennej otchłani
I Twój delikatny dotyk
na mej chłodnej twarzy
Tyle razy rozpieszczam się
Myślą niestrudzenie
A kiedy ona nadchodzi
Ja wpadam w zwątpienie
Miłość o poranku
Pachnie konwaliami
Pachnie Tobą
I Twoimi ustami
A kiedy zasypiam
Sama w moim domu
Ogarnia mnie pustka
O której nie mówię nikomu
Choć Ty wiesz jak
Bardzo tęsknię za Tobą
I odliczam każdą
Bez Ciebie smutną dobę.