W wieczornej zadumie
— Emil Cioran
po trudach dnia całego.
W zaciszu przydomowych klombów,
zagrał świerszcz swe bolero.
Słuchałem w zadumie...
Spojrzałem w niebo
wrzące łuny szarością.
Rozgęgany klucz wędrowniczek,
liczył chmury ponad wsią.
Patrzyłem w zadumie...
Na łysych polach
chabrów tyczki tańczyły.
Księżyc już wyglądał dyskretnie,
spoza leśnej gęstwiny.
Wciąż trwałem w zadumie...
Gdy wreszcie ciało
ulgę spiło z nawiązką,
domostwo wezwało do siebie
na sen lekki - beztroski.
Poszedłem w zadumie...