Zmartwienie
Jasne ścieżki wprowadziłam,
pewna byłam, że przeżyłam.
szczęście czułam, brak rozterek,
odbijam się cieniem od lusterek.
Czas pokazał, że dorastam,
kwiat przerodził się w ten ochłap.
Mija zima, wraca wiosna.
Zamiast nieba jest wodospad.
Czuć napięcie, zegar tyka,
cóż ja mogę? Jestem wryta.
Boję się deszczu, boję się wiatru.
Daj mi punkt, gdzie mogę zasnąć.
Poczuć spokój, odetchnąć z ulgą,
że już nogi w błocie nie ulgną.
Błąkam się gdzieś w głębi siebie,
jak to jest czuć się jak w niebie?
Martwi mnie świat ten cały.
Rozdeptany, poszarzały.
Tchnij we mnie życie na nowo, Cię proszę,
bo gdzieś ono jest głęboko,
spoczywa i czeka na moment,
by wzbić się wysoko.