Pierwszy
urządzony dla przyniesienia świętego spokoju.
Oddaję się muzyce,
bo tylko tak nie skończę jak w liryce.
Głowę mą o północy coś wypełnia,
myśl trzymająca gardło i serce,
jestem co chwila w łazience.
Łzy się boję puścić wolno,
by nie popaść w paranoję,
pragnę zapomnieć wszystko, co moje.
Te uczucia, te nastroje,
są jak koszmar, którego się bardzo boję.
Jedna osoba, a druga to dziecko,
jak można odejść tak zdradziecko?
Opinie pozostawione same sobie,
a umysł trzymający to w sobie.
Już nie daję rady,
już mam tylko wady.