W umyśle cięciwę napina
[15.02, 19:09] j: kto nas wszystkich spłodził ja pierdole chwasty zaraz odgonię te myśl szkaradna niebyłą i pójdę rzeźbić fidiaszowi laskę
[16.02, 08:59] j: żeby niebo było na tle blasku tak jak je stworzyłeś a na tym tle drzewo też jak je stworzyłeś nie pomyliłeś się w puzzlach niczego nie brakuje układam sonet przyrodzie przyrodzeniu światłem woda jest siostrą czasu brata klepsydry ziemia nasza matka i wir powietrzny kłębiec wolny konik grzywiasty na czterech nogach zamknięty w siebie rozpędza się i stuka w chmury kłębi kark grzebie kopytem wszystko co było odgrzebuje to coś ponadto doświadczyłeś psalmem pięknem jadowitym jak zakażenie płonie w żyle tworzenie leci jak szyba tłukąc się trafia w serce żeby niebo było na tle blasku
[16.02, 12:32] j: gdzieś założenie się kończy zostaje miazga zlepek ugrać coś więcej gdy ciągle wieje może nie widzę już kart rozdać się jak owoce z kosza malarza kiedy na rynku rozdawał przyglądając się chwytającym dłoniom jak chleb w Oświęcimiu