Obusieczność
Ostrzegawczo palcem pogroziłaś.
Powiesz, że przecież niczego nie uczyniłaś.
A ty mi cały świat naprawiłaś.
Dłonie twe skąpane w mentalnych bliznach.
Mój skarbie, rób to poprawnie, bo boli mnie widok,
Ciebie łapiącej za szabli ostrze zamiast rękojeść.
Czy wartość swej miłości, mogę jeszcze dowieźć?
Czarne chmury przysłaniają mi.
Widok na więcej, w oczach.
Coraz ciemniej, proszę chwyć mnie.
Za rękę.
Prowadź mnie mocno po
bezdrożach smutku strasznej wioski.
I wyprowadź z trwającej samotności.
Promienie słońca opiewają twoje
włosy, wszystko wokół takie żywe.
Na trawie krople świeżej rosy.
Chce mnie porwać smutku wiatr.
Proszę nie chcę skończyć tak.
Ty wiesz jak? Jak niszczył
drzewa wiatr, ty jak trzcina...
Ledwie na tym wietrze się ugina.
Niczym ogień mej rozpaczy.
Ty tym ogniem nie spaliłaś.
Nadziei tratwy…