BAŁAMUT
Tak mnie w palcie drapie,
Traf człowieczy niedomyty,
Więc zapraszam na terapie…
Bimbrowanych liter rzędy,
Aż się wszędzie czają,
Miejskich ulic ciemne męty,
Co nikogo nie poznają…
Chodnikową szytą tkankę,
Prują w osobliwe szwy,
Nabijając losu bańkę,
Zasłaniają modre sny…
A dla nie wątłego zysku,
Jajko z cukrem kogel-mogel…
Utrą w niedomkniętym pysku,
Na rachunek…- Panem Bogiem.
…
I już lepiej leczyć,
Fobie cudze…
Bo przy swoich,
To się nudzę…