Ruchy, ruchy, czyli darwinizm społeczny
Pominięcie tramwaju
to grosik dla browaru.
Przygarnie się o jedno więcej
jego szklane dziecko.
No i tempo dobrze robi
na rozruch ścięgien.
Wrocławskie chodniki drą się na buty –
- doganiać plecy, wymijać profile.
Starucha na trasie.
Wciśnięta pod barierkę.
Kurczy się i kurczy. Próżno,
wciąż widzialna.
Jeszcze to wiadro
z przyschłym badziewiem,
tektura smętnie goszcząca
czosnek i drobne maliny.
Kurs kolizyjny.
W rozstrajającym oczekiwaniu na lukę
cenne sekundy leją się na bruk.
Stara jakby ożyła
i kręci biało-brązową resztką dłoni
nad swoją zdechliną.
Jestem człowiekiem,
więc litościwie nie oznajmię jej,
że podstawiają na stację lokomotywę.