Łabędzie
zstąpcie spłyńcie na moje powieki
niech zamkną się podwoje szaleństwa
na wieki
swoimi litościwymi dłońmi
przybijcie mnie do krzyża cierpienia
ciosem w kark przerwijcie, z błyskiem litości w oku
agonię nic nie rozumiejącego
szyją wygiętą w uroczy łuk
białością skrzydlatych ramion
bezwzględnością miękkich ruchów
bezlitością dzioba
wężowym sykiem nagiej szyi
spojrzeniem podkrążonych oczu –
nic do mnie nie mówicie i nic do mnie nie mówiłyście?