Historia fruwającego ziemniaka
w polu mocno rozmarzony.
- Ja też chcę latać
jak te wrony.-
- Do tego trzeba mieć
skrzydła, ptakiem
być urodzonym. -
Inne ziemniaki
stukały się przed nim
w swoje ziemniaczane
głowy.
Ziemniaczek jednak
ich nie słuchał,
rozwiązania dzielnie
szukał.
Zobaczył kiedyś chłopca,
jak z procy kamykami
daleko rzucał.
Do kamyków tych
sprytnie z wiatrem
się podsunął i z procy
chłopca w powietrze
szczęśliwy wyfrunął.
W tym krótkim
locie w starą
wronę uderzył,
razem z nią na
ziemię runął.
Zaśmiała się na widok
upadku ziemniaczana
brać, kpiąca z pomysłów
dziwaczka.
- Chciałem jak ty, na
chwilę nad ziemią
się przefrunąć -
Ziemniaczek grzecznie
wronę przeprosił.
Jego odwagą i
pomysłem urzeczona,
- Wskakuj!... -
Zaprosiła go na ramiona
uśmiechnięta wrona.
Odfrunął z nią
zachwycony w stronę
zachodzącego słońca.
Została pod nim,
ziemniaczana brać,
swoją zazdrość
w ziemi chłodząca.
Świat jest pełen
niespodzianek
przecudnych,
więc i Ty nie słuchaj
rad ludzi nudnych.
Jeśli skrzydła Ci
jeszcze nie wyrosły,
szukaj przyjaciół,
których pomysł
twój, jak wronę,
pozytywnie zaskoczy...