na froncie nocnych strachów
w środku nocy
jak żołnierz się zrywam
i na front z pomocą
do ciebie przybywam
rzucam się w okopy
zwiniętej kołderki
wyciągając niezawodną
broń lewej ręki
szerokim łukiem wymiatam
wszystkie złe duchy
a ty znowu zasypiasz
z ulgą zanurzony
w poduchy
a ja razem z Tobą
choć wygodniej w szerokim
łóżku zostaję jeszcze
w tych wąskich okopach
zamglonych senną myślą
mogłabym Cię tak tulić
do końca świata i jeden
dzień dłużej