List do przyjaciela II
Każdorazowo,
kiedy próbuję napisać coś nowego, nabieram chwilowej odrazy. Po czym wracam i znów próbuję. Jakby coś we mnie tego potrzebowało. Chcę to odrzucić i zająć się czymś naprawdę pożytecznym. Konieczność oczyszczenia trzewi z duszącej pary utkanej z przykurzonych emocji jest jednak niczym płacz dziecka. Nie możesz lub nie potrafisz zignorować. A ja bym chciał jednak prawdziwym życiem się zadużyć. Przypuszczam, że wiem co byś powiedział. Lubisz wiersze. Ale postanowiłem być z Tobą zupełnie szczery. Zawieszony jestem pomiędzy. I to "pomiędzy" nie daje mi spokoju. Pamiętasz, jakim cudownym troglodytą byłem do niedawna? Efektownie zanurzonym w nieskomplikowanej codzienności. Sam wiesz, że kiedy za dużo myślisz, zbyt pokrętnie czujesz, za bardzo kochasz, wtedy jesteś skazany na wolę i niewolę innych. Wyczulasz się. Robisz się miękki. A nawet bywasz uczciwy wobec samego siebie. Najgorsze jest jednak to, że nie chcesz powrotu. Bo już jesteś inny. Lepszy, gorszy. Bez znaczenia. Po prostu inny. Zatem zawieszony pomiędzy przeszłoscią a tym nieznanym mi czasem, który nadejdzie, trwam. I chyba jestem gotowy. Czekam.