Przed tabernakulum
w geście wyciągniętych ramion
jakby chciały mnie przytulić
kompensując twoją niemoc
Nie, to nie dom
to szpital
krytyczny przypadek
śpiączka
ale wyjdziesz z tego
Pójdziemy wtedy na obiecany spacer
gdy obudzisz mnie
tylko
w samym środku nocy
Wstanę pospiesznie i cicho do drzwi
a może przez okno od razu wyskoczę
bo czemu by nie?
Zaprowadzisz mnie wtedy tam,
gdzie jeszcze nie byłem
a powietrze tak czyste i chłodne
pełne sensu wszystkiego