chleba naszego powszedniego
żar iskrząco piękny
żywym ogniem trawi dreweczka
już tam na ławie gotowa dzieża
jeszcze ślad pioruna w wyszczerbionej podstawie pozostał
będzie chleb jak złoto
spiesz się Anuś co by nie przerosło
ciasto oklepuj i szrubuj pomietłem
aż słoma przywrze do gliny
pachnącymi drożdzami dłońmi
osłaniaj przed złym okiem
a wsadźże dzieweczko w żar wielki
ten wychopień okrągły i szczery
patrz jak skóra spękana od ciepła wzbudza w dzieciach troszeczkę nadziei